piątek, 8 czerwca 2012
Wpis no. five - Szczęśliwy Ozik to czysty Ozik
Producenci tutejszych kosmetyków lecą sobie w kulki... a właściwie w balls. W trosce o zdrowie i szczęście męskiej częsci populacji Ozików (czyt. Australijczyków), jeden z producentów płynu do kąpieli sięgnął umysłem marketingowca tam, gdzie chyba żaden w Polsce by się nie odważył. Poniższa reklama leci w tutejszych mediach (to nie fake!).
niedziela, 3 czerwca 2012
Wpis nr.4 - Z cyklu ciekawostki klimatyczne (być może to kogoś zainteresuje)
Jest czerwiec, czyli taki tutejszy odpowiednik naszego
grudnia. Początek prawdziwej zimy. Co to oznacza w rzeczywistości? Średnio +20
stopni w dzien., ok. 10-15 w nocy. Kwitnące drzewa (aż mnie to dziś uderzyło po
oczach- kwiaty w grudniu!), hałasujące cykady za oknem i troche częstsze opady
(nie, nie śniegu).
Najlepsze jest to, że naprawdę szybko można się przyzwyczaić
do takiego klimatu i te wieczorne +15 zaczyna sie odczuwać jak prawdziwa Syberie
(trzeba założyć kurtkę (oh my God!) i naprawdę ‘jest zimno’!).
Pewnie ma na to wpływ to, że tutaj często nie
ma czegoś takiego jak ‘ogrzewanie’ w domu. No bo po co? ;)
Dziś zakończył się tygodniowy maraton deszczu. Deszcz się zmęczył
i trochę spocił, co czuć w powietrzu – wilgotność niestety wróciła do
tutejszych standardów z letnich miesięcy (czyli 80-90%). Wystarczy że człowiek przejdzie
się paręset metrów pod górkę i sam zaczyna tworzyć nowy strumień górski. No ale
co poradzić, chciałem to mam ;)
One more thing odnośnie pory roku – słońce zachodzi ok.
17, wschodzi ok. 6 rano. Pod tym względem pełnoprawna zima (fuck yeah! ;) ).
Wpis no.3! – „Pomieszkując na ziemi królowej, na wzgórzu wysokiej bramy”
Jak wspomniałem już wcześniej, pomieszkuję sobie obecnie w
Queenslandzie, a konkretniej w Brisbane. Ok. 0,5km ode mnie znajduje się tzw.
West End – dzielnica blichtru i rozpusty… a tak naprawdę to dzielnica
hipsterów, hipisów, backpackerów, New age’owców, studentów i… Greków. Tak, jest
ich tu naprawdę sporo i ci z pokolenia przedpotopowego, popołudniami lubią wysiadywać
wraz ze swoimi 80 letnimi ziomami na swoich sweetaśnych, małych werandkach i obserwować
jak to hipsterzy hipstersko hipsterują w kierunku najbliższego hipsterskiego
hipsterstwa (pubu/baru).
Jest tu sporo pubów, barów,restauracji i wszelkiej maści sklepów
‘alternatywnych’. Poza tym standardowa fauna spotykana w tym podobnych
ekosystemach: paru żuli, kilku bosych artystów i muzyków i garstka Aborygenów przesiadujących
na ławeczce.
----------------------------------------------------
Ciekawostka no.1 – około 5%
tutejszych autochtonów (i co ciekawe nie Aborygeni) popierdala wszędzie na boso.
Why? Tak Just. Jest ciepło, jest impreza ;) Albo innymi słowy: hipisów, ultra
zielonych i ‘wyzwolonych’ jest tu sporo, a chodniki w całkiem dobrym stanie,
tak wiec czemu nie?
----------------------------------------------------
Poza powyższym, wprawne oko (i ucho) obserwatora może zauważyć
kilka dodatkowych ciekawostek: ok. 25% populacji stanowią wszelkiej maści
azjaci. Od ziomow z Indii po Chiny, Tajlandie i Malezje. W takim towarzystwie
facet może się poczuć jak prawdziwy Man z 190cm wzrostu ;)
Miedzy 14 a 16 można zapomnieć o jedzeniu i zakupach (no w większości).
Wszystko pozamykane bo wszyscy w pracy… no poza tymi sprzedawcami.
Od ok. 17
jest rzut na taśmę – z mroków biur i domów wyłaniają się tłumy pipoli i Cisna do
wszystkiego co jest otwarte i produkuje przetworzone źródła białka i węglowodanów
(w języku prostych ludzi: Ida się nażreć do restauracji).
Od ok. 19 stężenie
hipsterów i panienek ‘Readyyyy to paaaarty!!’ przewyższa dopuszczalne normy.
A jeśli
ok. 22 chcesz wejść do jakiegoś pubu – krzyżyk na drogę, marne szanse. Podsumowując:
Oziki lubią imprezować (no w końcu chill out mate!).
---------------------------------------------------
Ciekawostka no.2 – jest tu ‘najgenialniejsze’ skrzyżowanie na
świecie – jesteś po lewej stronie ulicy a musisz się dostać nie dość że na drugą
stronę to jeszcze na jej prawa cześć? No problemo babe!
Ciśniesz perfidnie przez środek skrzyżowania (po
skosie), nie ma zmiłuj. I jest to w pełni legalne! Sweeet :)
Wpis nr. zwei – pomieszkując w Queenslandzie, gdzie słońce świeci na północy
Australia. Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce… a właściwie
to tylko na drugiej półkuli (aczkolwiek gdy w Polsce mówiłem ze wyjeżdżam do
Australii, to wszyscy robili takie oczy jakbym wypływał kajakiem na Marsa –
ergo: porównanie adekwatne), mieszkał sobie pewien ludź (tak, ja).
Po kiego grzyba Australia?!
Bo dalej się nie dało ;) (a nie sorry, mam jeszcze opcje
Nowej Zelandii i wysp na Pacyfiku…hmm kuszące).
No wiec co z tą Australią?
No jest sobie taki kraj/kontynent o populacji mniejszej niż w
Polsce, a w natężeniu szczęśliwości obywateli przypadającej na m2 przewyższa
dopuszczalne normy Unii Europejskiej.
No i czym te Oziki (Australijczycy) się tak jarają?
Hmmm jest kilka możliwych opcji odpowiedzi na wyżej
postawione pytanie. Firstly, tutejsza filozofia życia sprowadza się do 3 slow:
chill out mate. Ja to lubić dlatego ja tu przybyć.
Secondly, klimat: ciepełko, ilość dni słonecznych w roku przewyższająca
stanowczo dni bez słońca (gdy tylko przypomnę sobie ze w Polandii bywało, ze
przez 2 tygodnie nie widziałem nawet kawałka słońca, tylko chmury i szarość, to
od razu wyjaśniają mi się wszelkie teorie psychologiczne nt. narodu polskiego
jako jednego z bardziej depresyjnych na świecie. Nic tylko się ciąć, pić lub być
wampirem (byle nie tym święcącym brokatem).
Po ‘czecie’: gospodarka (pomimo pewnych zawirowań) trzyma się
dobrze, standard życia jest wysoki, a w
rzekach płynie mleko z miodem… no prawie.
Po ‘trzwarte’: jest jeszcze ok. 100 lepszych powodów takich
jak piękne krajobrazy, ludzie uśmiechający się na ulicy (tak! Wyobrażacie to
sobie?) i dobre łącza internetowe (nigdzie indziej na świecie, tak szybko nie
zbuforuje Ci się porno w full HD –;)).
Kiedyś może napiszę coś więcej. Na razie basta.
Chapter I – próba wiary
Wpis numero uno
Witam,
pozdrawiam, May the force be with you! oraz Live long and prosper.
Tym skromnym przywitaniem chcialem sie przywitac (…”przywitaniem
chcialem sie przywitac”.. ok… polska jezyk trudna jezyk) ze wszystkimi
potencjalnymi czytelnikami. Aż tak wam się nudzi przed kompem że to czytacie?
;)
Co to jest? Co ja tu robię? Co ja pacze? – Good question.
Jest i będzie to blog freestyle’owy, pisany językiem, za który każdy polonista
powiesiłby mnie za jaja (i jeszcze poprzypalał ogniem, tak 'Just for fun') i w
stylu trudnym do opisania poza krótkim i treściwym „WTF?”.
Będzie trochę na poważnie, trochę refleksyjnie, trochę
obserwacyjnie, trochę dziwnie, a czasem (może jakimś cudem) nawet zabawnie
(trolololo).
A co jeśli Czytelnik nicht verstehen English? No to masz Lipe
;p
Ale nie popadaj w depresje z tego powodu! Wójek ‘Dobra rada’ Googiel jest w
stanie pomóc w 99,9% przypadków* (*przed użyciem zapoznaj się z ulotką bądź skonsultuj
z lekarzem lub farmaceutą).
Kiedy będą nowe posty? Kiedy będzie flow. A kiedy będzie flow?
Na to nawet prof. Csikszentmihalyi nie odpowie (nie wiesz kto to? Googluj!)
A, jeszcze jedno. Będą
wulgaryzmy… fuck yeah! ;) A dlaczego? A po co to?
Bo taki jest swiat i ludzie jak nawet nie wymawiaja tych
słow głośno, to bardzo często tak myślą :) A ja się blokować nie będę, sorry
babe! ;)
Tak więc miłego czytania. God bless you good people!
No to lecimy z tym koksem: powyżej kolejny post
Subskrybuj:
Posty (Atom)