Takiego brania na ulicy to jeszcze w życiu nie miałem. No ale po kolei.
Quest był następujący: dostać się na pobliską plażę i przy okazji pozwiedzać miasteczko Patong. Łatwe, proste i przyjemne... no nie do końca. Idę sobie uliczką, podziwiam tutejsze mistrzostwo w budownictwie i inżynierii elektrycznej (niedługo chyba jakąś fotke na ten temat wrzucę), gdy nagle słyszę damskim głosem wołane "Masaaaaaz Misteeer?". Oferta masażu dobiegała z małego 'punktu masażu' na tej ulicy. 3 Panie ładnie ubrane, tylko czekały bym powiedział YES, ale nie, ide dalej. Jak sie szybko przekonałem to była dopiero pierwsza oferta z ok 20, w ciagu ok. 30 minut, średnia nienajgorsza ;)
I o ile na pierwsze 'zaproszenia i oferty' odpowiadałem jeszcze grzecznym 'No, senkju', to po 20 'ofercie' to już nawet odzywać się odechciało - pokręcenie głową, półuśmiech prawostronny, przyspieszenie kroku i tyle. No jakby nie patrzeć, takie atrakcje z czasem zaczynaja wkur... denerwować ;)
Aż przydałby się jakiś damski bodyguard, może wtedy by sobie odpuściły.
Oferty padały od Pań młodych i tych w średnim wieku. Od tych mających 'legalne i prawdziwe salony masażu' (czyli masaż bez podtekstów), jak i od tych oferujących masaż z dodatkowymi usługami (czyli z podtekstem).
Co ciekawsze usłyszane texty:
- 'Masaaaaz Mister? (lekko skrzekliwym głosem) No? You come back, ok?'
- to samo co powyzej tylko ze w wydaniu mówczyni brzmiące jak' Wasssup?!' (przy tym uśmiechnąłem się bez wymuszenia ;)